Aktualności

Codzienne opowiadanie - poniedziałek

Dzielę się swoim nowym doświadczeniem. Drogę na zajęcia i z powrotem przemierzałem tysiące razy. I jak zwykle starałem się jak najszybciej pokonać. Dzisiaj napełniła mnie myśl, żeby coś budującego wnieść w tą powszechność, która sama nie ustąpi. Nie dawało mi spokoju, że te chwile trudu są marnotrawione, ale czy tak powinno być nadal. Można powiedzieć, że każda taka chwila stawała się bezużytecznym śmieciem wrzuconym do pojemnika. I zaczęło się, że tą codzienną drogę ofiarowałem Bogu za mój rozpoczynający dzień, powrót za ten kończący się dzień. Trwa tak do dzisiaj. Nie wiem jak to się dzieje ale teraz poznałem radość kiedy wchodzę na tę drogę. I nie zamieniłbym jej na żadną inną.
Czy podobnie nie jest z nami!

Codzienne opowiadanie - wtorek

Jak dobrze rano wstać chociaż to takie kłopotliwe. Przez całe lata osobistych wysiłków nie udało mi się zrobić znaczącego postępu w tych trudnościach wstawania. A one trwały nadal, ale czy tak zawsze być musi. Pragnienie zmiany było motywem który natchnął mnie. Dzisiaj wiem, że znalazłem wspaniałe rozwiązanie na tysiące rozpoczynających się dni.
A zaczęło się, że rozpoczynam dzień ofiarowaniem Bogu wszystkiego co niesie nadchodzący dzień i oddaniu się Jego opiece. Te dwie, trzy minuty tego wołania zmieniają to co sam nigdy nie mogłem zmienić. Jakby intencją samego Nieba podnoszę się z łóżka, zapominając w ogóle, że to tak trudno i nie chce się. Jaka to siła popchnęła mnie, że z taką łatwością teraz stawiam pierwsze kroki dnia. Więc po co mam się martwić o więcej, mając już za sobą trudności wstawania. Idę dalej ale już nie samotnie. Czy podobnie nie jest z nami!

Codzienne opowiadanie - środa

Dzisiaj chcę się podzielić radością, którą nieustannie poszukiwałem. Ja chciałem z dnia na dzień, więcej i więcej od życia by zaspokoić wciąż rozbudzone potrzeby. Oj pewnie nigdy bym nie zaspokoił tych potrzeb. Proste - daję mało i biorę mało. Alę mogę dać więcej i co wtedy. Bo przecież wszystkie codzienne chwile tak po prostu przemijają. Zrobię z nich użytek-niech zaowocują. Teraz na początek dnia daję w ofierze Bogu to wszystko co niesie codzienne życie, a więc i wszystkie problemy, trudności. Kiedy umiem już wykorzystać każdy przemijający dzień, zapomniałem o własnym ja i nie pogrążam się we własnych problemach i trudnościach bo je zostawiłem w ofierze. To nie moje zadanie teraz. Nie martwię się, bo poczułem, że sam nie niosę bagażu swoich problemów. A stało się to tak zwyczajnie, że wprawiło mnie w zdumienie. Znalazłem głęboką radość i ona pozwala by działy się dobre rzeczy. Dotąd przyjmuję codzienną radość płynącą z ofiarowania Bogu każdego dnia. Z doświadczenia czasu wiem, że takiej radości nieprzemijającej teraz potrzebuję. Czy podobnie nie szuka każdy z nas?

Codzienne opowiadanie - czwartek

Przyszło tak niespodziewanie i zastało mnie nieprzygotowanym. Opowiem o długich minutach spędzonych na fotelu dentystycznym. Wydawało się że będzie tak jak zwykle wcześniej bywało. Zawsze szło wytrzymać to i zapewne tym razem miało być podobnie. Nic nie zapowiadało aż tyle bólu, no może poza samym fachowcem, który ponowił zapytanie czy decyduje się na wymianę mostka na dwóch zębach. Przedłużające się kwadranse trwania tej czynności sprawiły nieustanny ból na granicy wytrzymałości. Wycofać się w pół drogi i odłożyć na później, skoro wiem, że i tak rozpoczętą czynność trzeba dokończyć. Niech trwa. W tym cierpieniu i wysiłku wytrwania w nim ogarnęła mnie myśl, żeby ofiarować to cierpienie Bogu. Niech się tak stanie. Zapamiętałem te chwile i ustąpienie dalszego lęku. Chociaż ból w dalszym ciągu pozostał niezmienny, ale poczułem, że nie niosę tego cierpienia sam.
Pomimo doznanego wcześniej ogromu bólu schodziłem z fotela z uczuciem radości. Nie wiem jak to się stało, że następnie mogłem jeszcze w tym samym tygodniu przyjąć kolejny ból z założenia mostka.
Impulsem do tego świadectwa były słowa Maryi z Medziugorje „Przez te łaski Boga niech wasze cierpienia przekształą się w radość”.
Dzisiaj, kiedy opisuję to wydarzenie wiem, że interwencja z Nieba, jaka miała miejsce, odebrała mi uczucie strachu, lęku.
Czy podobnie nie jest z nami w tych najtrudniejszych chwilach?

Codzienne opowiadanie - piątek

Dzisiaj dzielę się własnym doświadczeniem w podjęciu postu. Zaczęło się tak po prostu z marszu. Już wiedziałem, że post jest taki ważny i ma taką moc, więc niech doświadczę jego pozytywnego skutku. Niech się tak stanie. Dotąd wydawało mi się to ponad moje siły by wytrwać choćby jeden dzień o samym chlebie i czystej wodzie. Na rozpoczęcie ten dzień postu ofiarowałem Bogu. Kiedy teraz opisuję przebieg dnia postu pamiętam tą nieustanną mobilizację do wytrwania. Najłatwiej było wytrwać do południa, a gdy pokonałem ten czas pomyślałem, że szkoda zmarnować tego wyrzeczenia i tak trwało aż do wieczora. Już po zakończeniu postu następnego dnia odczułem niezwykłą radość i siłę do pokonywania wszystkich codziennych spraw. Przez doświadczenie czasu wiem, że oczekuję z nadzieją kolejnego dnia po każdym poście, kiedy moje sprawy tak niewytłumaczalnie ułożą się dobrze. Teraz z nadzieją oczekuję takiej zmiany przez post.
Ja zrobiłem ten pierwszy krok i trwam do dzisiaj. Nie wiem jak to się dzieje, ale regularnie poszczę kolejny rok. Za każdym razem post jest dla mnie największym wyzwaniem, które podejmuję. Reszta jest udziałem samego Boga. Postawiłem na post i niech tak zostanie. Czy podobnie każdy z nas nie czeka na sygnał by zmierzyć się z taką próbą siebie?

Codzienne opowiadanie - sobota

Zbliża się koniec tygodnia, a ja ciągle nie mam czasu na chwilę zastanowienia się nad sobą. Zapomniałem o tej chwili dla siebie. Przystanę na chwilę, żeby nareszcie posłuchać samego siebie. Dzisiaj już nawet nie pamiętam jak to się zaczęło. Codziennie zatrzymuję się na kolejnej tajemnicy Różańca Świętego. Powiedziano mi, że wszystko co jest na mojej drodze życiowej nie minie. Lęk mnie ogarnia, kiedy zawsze o tym myślę. Wybrałem, że nie zostanę sam i z powodzeniem ktoś mnie może przeprowadzić. Potrzebowałem tej modlitwy różańcowej, która jest w stanie wszystkie napotykane trudności zwyciężyć. Dzisiaj wiem, że nie pogrążam się w swoich problemach i z Różańcem pokonuję wszelkie przeszkody. Czy podobnie nie jest z nami, że pragniemy pozostawić rozwiązanie swoich problemów ale brakuje nam tej jedynej chwili dla siebie.